Zatwierdzona przez papieża w 1128 roku reguła templariuszy tworzyła podstawy nie spotykanej dotąd formy zakonnej. Wprawdzie i tutaj obowiązywały przyjęte przez wszystkie zakony śluby (czystości, posłuszeństwa i ubóstwa), ale były też zasadnicze różnice. Templariusze mieli nie znane innym zakonom zadania militarne - obowiązek prowadzenia walki zbrojnej z niewiernymi. Mieli też inną strukturę wewnętrzną: decydującą rolę odgrywali w zakonie bracia świeccy, a nie księża. Wszystkie kierownicze stanowiska obejmowali bracia-rycerze bez święceń kapłańskich. Oni też tworzyli zasadniczą grupę nowej społeczności zakonnej. Początkowo nawet templariusze wykluczyli zupełnie ze swego grona duchownych. Mieli tylko kapelanów "gościnnych", nie należących do zakonu. Później wprawdzie była w zakonie grupa duchownych, ale niewielka i bez żadnych wpływów, podporządkowana całkowicie władzy braci-rycerzy.

Zakon templariuszy tworzyli więc nie mnisi, którzy postanowili prowadzić walkę z niewiernymi, ale przeciwnie - społeczność rycerzy, której nadano regułę zakonną. Głównym elementem ich życia były nie praktyki ascetyczne i kultowe, ale "święta wojna" z niewiernymi. Temu jedynemu celowi podporządkowane było życie templariuszy ii cała organizacja zakonu.

Drobiazgowe przepisy reguły zakonnej kładły szczególny nacisk na sprawy wojskowe. Uzbrojenie rycerzy-mnichów miało być w dobrym gatunku, mocne, ale proste, bez srebrnych lub złotych ozdób. Jeśli bracia nie byli zajęci walką, powinni zajmować się naprawą ekwipunku i broni. Włosy nosili templariusze krótko obcięte, "aby mogli swobodnie spoglądać w przód i do tyłu" - jak mówi reguła. Zabraniała ona również stosowania długich i "nieumiarkowanych" postów, które należały do podstawowych praktyk ascetycznych w innych zakonach. Każdy templariusz powinien był dobrze jeść, aby być sprawnym, silnym i zdrowym żołnierzem. Ubiorem zakonnym braci-rycerzy był biały płaszcz nakładany na zbroję. Papież Eugeniusz III pozwolił później templariuszom nosić na płaszczu czerwony krzyż. Natomiast bracia służebni i giermkowie nosili płaszcze ciemne lub brązowe.

W zakonie templariuszy obowiązywała żelazna dyscyplina. Jest to zrozumiałe. Tylko bowiem w ten sposób można było utrzymać porządek - konieczny przecież dla zachowania sprawności i siły bojowej - w tej zbieraninie rycerzy przyzwyczajonych do anarchii feudalnej, wśród różnego rodzaju awanturników, niespokojnych duchów, zawiedzionych w ambicjach młodszych synów rodów feudalnych. Drobne przewinienia karano chłostą, postem i więzieniem. Cięższe i najcięższe - czasowym lub dożywotnim wykluczeniem z szeregów zakonu. Praktycznie była to degradacja do stopnia niewolnika. Do przestępstw najcięższych zaliczano między innymi przejście na mahometanizm, zabicie chrześcijanina, opuszczenie sztandaru w czasie bitwy, roztrwonienie dóbr zakonnych... Nowo przyjmowanym członkom starano się też wpoić poczucie wprost niewolniczego posłuszeństwa. Przyzwyczajano do tego już kandydatów, którzy przed przyjęciem do zakonu odbywali zwykle kilkumiesięczny okres próby. Kazano im spełniać różne czynności poniżające - w ówczesnym pojęciu - rycerza. Była to praca przy żarnach, wypas bydła, pilnowanie i karmienie świń. Istniały jeszcze inne próby posłuszeństwa wobec rozkazów przełożonych, jak chociażby plucie na krzyż podczas ceremonii przyjmowania do zakonu, o czym opinia publiczna całej Europy dowiedziała się przy okazji wielkiego procesu templariuszy we Francji.

Organizacja wewnętrzna templariuszy przypominała hierarchiczną strukturę ówczesnego społeczeństwa feudalnego. Tak więc członkowie zakonu dzielili się na cztery grupy: braci-rycerzy (fratres milites), braci służebnych-giermków (fratres serińentes armigerii), kapelanów (jratres capellani), włączonych do zakonu od 1163 roku, oraz służby i rzemieślników (servientes jamuli et offtcii). Wszystkie te grupy miały w zakonie swoje miejsce, wyznaczone im przez regułę. Posiadały odpowiednie prawa i obowiązki. Przy tym jednak podział klasowy członków zakonu był u templariuszy wyjątkowo ostry. Grupą rządzącą przez cały okres istnienia zakonu byli bracia-rycerze, pochodzący z rodzin feudalnych. Oni ze swego grona wybierali urzędników zakonnych i tworzyli kapitułę generalną, decydującą o najważniejszych sprawach zakonu. Każdy z braci-rycerzy miał również na koszt zakonu trzy konie i jednego giermka konnego; niektórzy zaś - bardziej uprzywilejowani - cztery konie i dwóch giermków.

Grupą następną byli bracia służebni, którzy pochodzili z mieszczaństwa, często bogatego. Brali oni udział w akcjach wojskowych braci-rycerzy jako giermkowie albo tworzyli oddziały pomocnicze. Do swej dyspozycji mieli tylko jednego konia. Szczegół ważny, bo w żołnierskiej na wskroś społeczności templariuszy liczba przydzielanych koni świadczyła o zajmowanej w zakonie pozycji. Niektórzy z braci służebnych pełnili ponadto ważne funkcje, związane zwykle z działalnością finansową lub gospodarczą templariuszy. Wymagało to bowiem umiejętności, które posiadali na pewno w większym stopniu synowie mieszczan niż rycerzy. Dwie dalsze grupy w zakonie to kapelani oraz służba i rzemieślnicy. Jedni i drudzy spełniali tylko funkcje pomocnicze w zakonie i nie brali bezpośrednio udziału w jego działalności militarnej.

Wszystkie te grupy tworzyły społeczność zakonną templariuszy. Poza tym istniał jeszcze szeroki krąg ludzi, którzy nie należeli do zakonu, choć byli zależni od jego władz. Były to przede wszystkim oddziały wojsk najemnych, a więc piechota i lekka konnica - turkopole, dowodzeni przez specjalnego urzędnika zakonnego, zwanego turkopolierem. Miał on do swej dyspozycji aż cztery konie, a więc tyle co najwyżsi dostojnicy zakonu. Templariuszom podlegały duże grupy ludzi zatrudnianych jako siły pomocnicze przy utrzymaniu floty, prowadzeniu działalności handlowej i operacjach finansowych. Ludźmi zależnymi od zakonu byli również zarządcy dóbr ziemskich, dzierżawcy, ludność poddańcza i niewolnicy, którzy uprawiali ziemie zakonne. Zakon bowiem jako instytucja mógł posiadać ziemię i majątek ruchomy, a ubóstwo obowiązywało tylko pojedynczych członków zakonu.
Władza w zakonie templariuszy była ściśle zhierarchizowana. Na czele stał wielki mistrz, który miał do pomocy kilku dygnitarzy - wysokich urzędników. Był to "rząd" templariuszy, przebywający przez cały prawie czas istnienia zakonu w Królestwie Jerozolimskim. Następny stopień władzy tworzyli wielcy komandorzy prowincji, zwani również mistrzami, wielkimi przeorami lub wielkimi preceptorami. Im podlegali z kolei przełożeni okręgów (baliwatów), czyli preceptorzy i przeorzy, oraz przełożeni komandorii, zwani też preceptorami lub komandorami. Ci ostatni administrowali zamkami, majątkami i posiadłościami zakonu na swoim terytorium.

Wielki mistrz, wybierany przez specjalne grono elektorów zakonnych, był władcą potężnym. Swój urząd sprawował dożywotnio. Jego rozkaz miał moc prawa. Tylko w pewnych, ważnych wypadkach musiał naradzić się z kapitułą rycerzy, będącą rodzajem rady najwyższej, złożonej z elity zakonu, i był zobowiązany przyjąć decyzję większości. Tak samo musiał uzyskać zgodę kapituły przy nominacjach wielkich komandorów prowincji. Inne urzędy rozdzielał według swego uznania. Odpowiednio do zajmowanego stanowiska wielki mistrz miał swój "dwór", stałą świtę. Należeli do niej dwaj rycerze, brat służebny z parą koni, turkopol, kapelan, pisarz duchowny, sekretarz "saraceński" pełniący rolę tłumacza, kowal, kucharz oraz dwóch pieszych posłańców. W czasie bitwy niesiono przy wielkim mistrzu chorągiew zakonu: czarno-białą z czerwonym krzyżem. Według interpretacji Bernarda z Clairvaux kolory te miały symbolizować postępowanie templariuszy: dla przyjaciół Chrystusa są biali i dobrzy, czarni zaś i straszliwi dla swych wrogów. Zastępcą wielkiego mistrza i drugim dygnitarzem zakonu był seneszalk. Był to urząd dość zagadkowy - coś w rodzaju dublera wielkiego mistrza. Badacze dziejów templariuszy, którzy lubili sensacyjne historie, widzieli w nim przywódcę tajnej organizacji w zakonie. Do grona dygnitarzy templariuszy należał również marszałek, któremu podlegały sprawy wojskowe, troska o konie, ekwipunek wojenny i broń. Wielki komandor Królestwa Jerozolimskiego - także jeden z wielkich dygnitarzy - spełniał jednocześnie funkcję skarbnika i administratora dóbr zakonnych na Wschodzie, zarządzał ponadto flotą zakonu. Jego rozkazom podlegał komandor portu Akki, którym był zwykle brat służebny, jeden z owych specjalistów z zakresu gospodarki, handlu i finansów.

W społeczeństwie średniowiecznym zakon templariuszy był organizacją uprzywilejowaną i niezależną. Okres rozwoju zakonu przypadł na czas ostrych konfliktów i walk między papiestwem a cesarstwem o kierownictwo w świecie chrześcijańskim. Swiatowładcze dążenia papiestwa ujął w lapidarne hasło Innocenty III (1198-1216): Bóg przekazał rządy Piotrowi (za jego następców uważali się papieże) nie tylko nad Kościołem powszechnym, ale i nad całym światem! W papieskich planach zdobycia zwierzchnictwa nad światem chrześcijańskim templariusze - razem z innymi zakonami rycerskimi - mieli spełniać ważne zadanie. Próbowano przekształcić te organizacje rycersko-zakonne w oddziały bojowe papiestwa; w wojsko, które mogło być użyte w walkach przeciw wrogom papieży. Poza tym templariusze, jako potężny zakon osiadły zarówno w Europie, jak i na Wschodzie, mogli ułatwić rozszerzenie wpływów papieskich. Mogli też, w razie potrzeby, służyć papiestwu pomocą nie tylko militarną, ale również finansową.

Wszystkie te względy sprawiły, że popierani przez papieży templariusze uzyskali całkowitą niezależność od władzy świeckiej. Oddziały zakonne nie mogły być użyte do walk innych niż walki z niewiernymi oraz wrogami Kościoła i papiestwa. Żaden władca nie mógł również wymagać od mistrza i braci zakonnych składania przysięgi lennej. Wyłączało to templariuszy z powszechnego wówczas systemu polityczno-społecznego monarchii feudalnych i dawało im zupełną autonomię.

W praktyce, oczywiście, bywało czasem inaczej. Tam gdzie interesy templariuszy pokrywały się z interesami władcy i zakon odnosił duże korzyści, godzono się na zależność od monarchy. Tak było na przykład w królestwach Półwyspu Iberyjskiego, gdzie współdziałanie z władcami pozwalało templariuszom zdobyć duże i bogate terytoria należące przedtem do muzułmanów, a ponadto uzyskać duże wpływy polityczne. W królestwie Aragonu templariusze musieli składać pewne daniny dla dworu królewskiego. Byli też zobowiązani do określonych świadczeń i służby wojskowej pod rozkazami króla. Ale ta rezygnacja z całkowitej niezależności opłacała się bardzo. Włączeni do organizacji państwowej templariusze odgrywali w królestwie dużą rolę polityczną. Często byli opiekunami małoletnich królów, spełniali różne misje dyplomatyczne, brali udział w obradach kortezów. Posiadali również ogromne dobra ziemskie. Król Jakub II pisał, że w królestwie Aragonu templariusze mają bez porównania większe majątki niż w pozostałych państwach. Do centralnego skarbca zakonu odsyłano też rocznie duże sumy pieniędzy. Podobnie było w Portugalii, gdzie templariusze mieli duże posiadłości, dobrze zagospodarowane i przynoszące duże dochody, ale każdy wielki komandor składał przy obejmowaniu swego urzędu przysięgą wierności królowi.

Taki układ stosunków między zakonem a władzą państwową był jednak rzadkością. Najczęściej templariusze - razem ze swymi wszystkimi posiadłościami i niewolną ludnością - byli zupełnie niezależni od monarchy i w rzeczywistości tworzyli państwo w państwie. Liczne przywileje papieskie (przede wszystkim Innocentego II, Aleksandra III i Innocentego III) uniezależniały ponadto templariuszy od władzy patriarchy Jerozolimy i wszelkiej władzy kościelnej, z wyjątkiem papieża. Prowadziło to często do zatargów między duchowieństwem świeckim a templariuszami. Spory dotyczyły zwykle spraw finansowych i majątkowych. Czasem rozstrzygano je siłą. Na samym początku XIV wieku biskup Piotr z Leridy skarżył się królowi Jakubowi II Aragońskiemu, że oddziały templariuszy aragońskich napadają na posiadłości biskupstwa i "ciągle, dzień po dniu, wyrządzają nam, Kościołowi Leridy i naszym ludziom różne szkody, jakie tylko mogą zrobić. A więc podpalają sady i wycinają drzewa, podkładają ogień, niszczą, burzą i palą młyny, domy i inne budynki". Król wydał nakaz zaprzestania tych najazdów, ale, jak wynika z dalszych skarg biskupa Leridy, templariusze plądrowali dalej posiadłości biskupstwa, zabijając przy tym wiele ludzi.

Kiedy innym razem patriarcha Jerozolimy podczas sporu z templariuszami rzucił na zakon i jego ludzi klątwę, papież Honoriusz III przypomniał w 1219 roku wcześniejsze przywileje zakonu, gwarantujące, że nikt bez wyraźnego polecenia i upoważnienia papieża nie może nakładać tej kary na templariuszy. Nawet jednak władza papieska nad zakonem była ograniczona. Papież nie mógł mieszać się do administracji zakonu ani do jego spraw finansowych, ani do wyborów dygnitarzy templariuszy. Co więcej, wielki mistrz razem z kapituła zakonną mógł zmienić lub uzupełnić regułę templariuszy, zatwierdzoną przez papieża. Praktycznie więc zakon stał się autonomiczną społecznością kościelną, samodzielnie decydującą o kierunku swego rozwoju. Ułatwiło to - jak twierdził Hans Prutz, historyk krucjat i znawca dziejów zakonów rycerskich - przenikanie obcych, niechrześcijańskich doktryn religijnych do zakonu.

Wyjaśnijmy tu nawiasem, że ta teza Prutza nie przyjęła się w nauce historycznej. Głównie dlatego, że milcząco zakładała zainteresowania filozoficzne, rozwinięte życie intelektualne u templariuszy. A tego badania historyków nie stwierdziły.

Templariusze wyruszają do walki.
Fresk z kaplicy templariuszy, Cressac, Francja, XII w
"Rycerze w habitach"
Edward Potkowski